P O W R Ó T

NA

S T R O N Ę

G Ł Ó W N Ą

Pobierz wszystkie zdjęcia
(ZIP 30MB)

W razie kłopotów
z pobraniem pliku
ze zdjęciami, prosimy
o informację

POCZYTAJ JAK BYŁO NA ZIMOWISKU

Ośrodek Wypoczynkowo- Szkoleniowy Turnia w Wiśle (40 Eurodzieciaków)

13 stycznia - sobota

Dojechaliśmy szczęśliwie na miejsce na godz. 12.55. Po wypakowaniu bagaży z autobusu stwierdziliśmy, że rodzice są bez litości - rzeczy mamy jak by się chcieli nas pozbyć na miesiąc. Po smakowitym obiedzie odbyliśmy długi spacer po Wiśle. Wszyscy jesteśmy zdrowi i bardzo szczęsliwi. Niestety śniegu ani śladu ale górale mówią, że będą opady (mamy nadzieje że nie deszczu) więc mamy zakusy na rychłe nartowanie. Jutro o godz. 9.15 ruszamy na wycieczkę do Ustronia i Leśnego Parku Niespodzianek. Przesyłamy całuski i pozdrowienia z ferii. Wasze dzieci.

14 stycznia - niedziela

W dniu dzisiejszym zgodnie z programem, po śniadaniu pojechaliśmy do Ustronia zwiedzić Park Leśnych Niespodzianek . Pod tą tajemniczą nazwą kryje się superowe małe Zoo. Niektóre zwierzątka chodzą sobie zupełnie wolno po całym terenie. Dokarmialiśmy je oczywiście za zgodą pracowników. Największą atrakcją jednak były pokazy lotów dzikich ptaków. Najciekawsze i niebezpieczne dla jednego z lotników nazwanego przez nas potem "Kamikadze". Otóż myszołów po pięknych popisach lotów i wykonywania poleceń ptasiego tresera, postanowił dokuczyć sąsiadowi. Sąsiadem okazał się być Orzeł Przedni a więc dużo większy i silniejszy od niego samego ptak. Oczywiście siłacz wyszedł zwycięsko z całej przygody ale na szczęście dla myszołowa oprócz strachu nic mu się nie stało. Resztę trasy omówiła nam bardzo ciekawie Pani Przewodnik. Zapoznała nas z historią i kulturą tutejszego regionu. Potem pyszny obiad (jedzenie jest tu naprawdę dobre) i chwila odpoczynku. Po południu msza św. i zajęcia. W Europejskim Kręgu poznaliśmy dziś mapę świata i kontynenty. Potem wreszcie do łóżek i dzisiaj to już chyba uśniemy od razu (wczoraj to było z tym różnie). Pozdrowienia i całuski - Wasze dzieci.



15 stycznia - poniedziałek

Obudziło nas prześliczne słońce i piękna wiosenna pogoda, co nie powinno być niczym dziwnym bo w końcu mamy środek stycznia (zima w pełni). Żeby nam nie było całkiem tak wesoło to 15 min. po pobudce, udaliśmy sie na gimnastykę (tzw. rozruch). Nie bardzo wiedzieliśmy dlaczego to się akurat tak nazywa, ale po powrocie już cała sprawa się wyjaśniła. Byliśmy już całkiem obudzeni, po krótkiej przebieżce oraz ćwiczeniach, dopiero mogliśmy dojrzeć walory pogody i widoki z naszych okien. Śniadanko i przygotowanie do wyjścia. Ciepło ubrani (bo rano było całkiem rześko) udaliśmy się do autobusu. Krótka podróż i już jestmy przy 3 wozach konnych. A to niespodzianka - piękną doliną wzdłuż rzeczki z wieloma wodospadami jedziemy na "letnią wersję kuligu". Było przepięknie!!! Potem w bacówce ognisko, pieczenie kiełbasek, herbata. Myśleliśmy, że to już koniec atrakcji ale nasi opiekunowie zabrali nas jeszcze na spacer - trochę oczywiście musieliśmy ponarzekać, bo niektórzy z nas ruch mają tylko podczas drogi z domu do samochodu i z samochodu do szkoły (tak suma sumarum to nam się chyba trochę kondycji przyda, ale nie możemy po sobie tego pokazać, bo będziemy musieli jeszcze więcej chodzić). Obiadek (jak zwykle panie zaserwowały nam pyszne jedzenie), cisza i wyjście na basen do klubu sportowego Start (ośrodek przygotowania kadry olimpijskiej). Basen przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania (wodospady, masaże wodne, jaccuzi). Wypluskaliśmy się do woli. Kolacja zniknęła z talerzy w momencie - apetyty mieliśmy ogromne. Zajęcia wieczorne "W Europejskim Kręgu" wniosły nam wiadomości, które dadzą nam przewagę z wiedzy o Unii Eurpejskiej nad naszymi koleżankami i kolegami, którzy niestety nie mogli z nami przyjechać do Wisły. No nareszcie możemy już udać się do łóżek i dzisiaj to już na pewno od razu uśniemy. Dużo wrażeń i intensywny wypoczynek na świeżym powietrzu zagwarantują nam spokojny sen. Pozdrowienia i całuski - Wasze dzieci.

16 stycznia - wtorek

Rano jak co dzień rozruch – dzisiaj Sebastian trochę nas oszczędzał pewno się nie wyspał. Po pysznym śniadanku szybkie pakowanie na basen i tu się zaczęło – no bo przecież wczorajszy dzień zakończyliśmy również basenem i nasze mokre rzeczy wisiały wszędzie, a w dodatku wszystkie razem. Oczywiście nie wszyscy wiemy jak wyglądają nasze kąpielówki i stroje, a mam przecież nie ma żeby to zrobiły. Na szczęście są panie i panowie, którzy na podstawie naszych skąpych zeznań i zdjęć dowodowych (z wczorajszego basenu) ustalili po przeprowadzonym dochodzeniu co jest czyje. Niestety opóźniło to nieco nasze wyjście z ośrodka, a Pan przewodnik (dzisiaj inny niż ostatnio) całą drogę do autokaru straszył nas, że kierowca już odjechał, ale my wiemy, że nasz kochany kierowca na pewno bez 42 Euro-dzieciaków nigdzie nie pojedzie (bardzo nas lubi). Pojechaliśmy do Cieszyna, tam zwiedziliśmy Zamek Cieszyński, byliśmy na przejściu granicznym do Czech, oglądaliśmy Rynek. Wszystko to nam się bardzo podobało, ale my myślami oczywiście byliśmy już na basenie w Skoczowie. Na pewno jest on atrakcyjniejszy i ciekawszy niż jakieś tam zabytki. A było ekstra, zjeżdżalnie, rynny, jacuzzi... W autobusie w drodze powrotnej 50% z nas ucięło sobie drzemkę przedobiednią i to taką, że trudno nas było dobudzić pod ośrodkiem. Po powrocie obiadek, cisza poobiednia i dla odpoczynku trochę zajęć popołudniowych (związanych z naszą edukacją – nie wiemy czy nasze panie sobie zapomniały, że są ferie!!!). No i wreszcie obiecana dyskoteka, a przygotowania do niej trwały przez całą godzinę (tony pudru, makijaż, fryzury jak na Sylwestra, kreacje wieczorowe…). Pewno potem pójdziemy spać i uśniemy jak w dniu wczorajszym bez problemu, ale to dopiero w niedalekiej przyszłości – przepraszam ale musimy kończyć – dyskoteka czeka. Wasze dzieci.



17 stycznia - środa

Dzisiaj dzień bez rozruchu, ponieważ bladym świtem (godz. 8.30), po śniadaniu, pojechaliśmy do Bielska. Najpierw odwiedziliśmy Wytwórnię Filmów Animowanych. Dowiedzieliśmy się, jak to się dzieje, że Bolek potrafi się poruszać. Jedna sekunda filmu to aż 24 rysunki, które potem są kolorowane, fotografowane i montowane wraz z dźwiękiem. Co do dźwięku – same ciekawostki: mąka kartoflana od 60 lat zastępuje skrzypiący śnieg, stary wieszak na ubrania jest skrzypiącymi drzwiami, turkotem jadącego wozu itd. W prezencie otrzymaliśmy oryginalne rysunki bajkowych bohaterów. Pan, który nas oprowadzał dokładnie przybliżył na pracę wytwórni, choć na samym początku wypowiedział do tej pory intrygujące nas zdanie: „Wiem, że wy wiecie to co ja mówię, że nie wiecie a ja wiem” – zastanawiamy się nad głęboko ukrytym sensem tej wypowiedzi. Pobyt w wytwórni zakończył się pokazem filmów – bawili się i mali i duzi. Później przebiegliśmy za naszym panem przewodnikiem po „nowiutkiej starówce Bielska” i pojechaliśmy koleją linową na Szyndzielnię. Okazało się, że podział na grupy 6-cio osobowe jest nie lada wyzwaniem dla nas, bo wszyscy chcieli jechać razem i w dodatku pierwszą gondolką. Na szczycie znaleźliśmy to na co wszyscy od początku ferii czekamy – ŚNIEG!!!! Niezwłocznie postanowiliśmy wyczerpać cały jego zapas w celu odbycia regularnej bitwy śnieżnej. Mokrzy, ale niezwykle szczęśliwi, dotarliśmy do Schroniska górskiego PTTK i tam dane nam było chwilę odpocząć, ale nie na długo. Trzeba było znowu zebrać się i zjechać na dół. Z gondolek podziwialiśmy piękną panoramę Bielska. Pogoda jednak jest dla nas łaskawa – po słonecznej pięknej pogodzie pierwsze krople deszczu spadły dopiero gdy byliśmy już w autokarze. Po powrocie obiadokolacja i chwila odpoczynku, a potem niespodzianka - odwiedził nas iluzjonista. Nauczył nas nawet kilku sztuczek. Nadal trwają dyskusje jak on to wszystko robił???? Na zakończenie dnia odwiedziliśmy Norwegię w ramach naszych Euro-zajęć. Lecimy już spać, bo naprawdę jesteśmy zmęczeni. Buziaki – Wasze dzieci. Kliknij, aby wyświetlić duże zdjęcie w nowym oknie

18 stycznia - czwartek

Jak ten czas szybko leci!!! Już czwartek i pojutrze trzeba będzie wracać do domu – nie to żebyśmy się za rodzicami nie stęsknili, ale tutaj jest ekstra i trochę inaczej niż w domu. Dzień niemalże jak co dzień – gimnastyka i to koniecznie z Sebastianem, jak P. Piotrek proponował rozruch dla grupy słabszej kondycyjnie to nie było chętnych – każdy przecież jest twardy i nie pęka – damy radę. Śniadanko i wyjazd na wycieczkę bo z nartowania to raczej znowu nic nie będzie. Nawet na Stożku (góra najwyżej położona w okolicy) same kamienie i zupełnie zielona trawka jak w maju. Nasz ulubiony pan kierowca zawiózł nas dzisiaj do Szczyrku przez Przełęcz Salmopolską – droga prawie jak w Himalajach stroma z wieloma zakrętami i piękne widoki w dół. Po drodze mijaliśmy bardzo wiele wyciągów narciarskich świecących pustkami. W Szczyrku obejrzeliśmy Sanktuarium na Górce i przepiękną Szopkę zrobioną przez księży Salezjanów. Z pobliskiego źródła piliśmy wodę, która ma właściwości lecznicze – efekty od razu było widać, bo paru z nas w drodze powrotnej dziwnie grzecznie się zachowywało. Po jakimś czasie te niepokojące objawy minęły i na szczęście wszystko wróciło do normy (powód do niepokoju naszych opiekunów minął bez śladu). Widzieliśmy również Ośrodek gdzie przez 3 miesiące przygotowywała się nasza olimpijka Otylia Jędrzejczak ćwicząc 4 godziny dziennie aby potem zdobyć laury. Jeszcze tylko w Szczyrku szybkie zakupy – bo przecież z tą kasą coś trzeba zrobić i powrót do ośrodka na obiad. Po drodze jeszcze zahaczyliśmy w odwiedziny do Ośrodka Rządowego w odwiedziny do Pana Prezydenta – nieźle wypasiony zameczek, na pewno można tam wypocząć i zrelaksować się. Całość pilnie strzeżona ale my przecież jako takie miłe dzieciaki samych Vipów, mogliśmy podjechać autokarem niemal pod samo wejście. Trochę wytchnienia przyniósł czas wolny na ciszy poobiedniej, bo potem zajęcia edukacyjne – dzisiaj poznawaliśmy bliżej Szwecję. Po kolacji zajęcia sportowe – dzisiaj basen w Ośrodku Szkolenia Kadry Olimpijskiej. Wypluskaliśmy się do woli, relaks w jacuzzi i powrót do ośrodka. Myśleliśmy, że to już koniec ale jeszcze przeszliśmy kurs udzielania pierwszej pomocy. Poznaliśmy zasady postępowania z poszkodowanymi w różnych sytuacjach, które przecież mogą się zdarzyć w każdej chwili. Zajęcia praktyczne z reanimacji ćwiczyliśmy na ochotnikach (fantomy), którzy mieli do nas dużo cierpliwości i wyszli z tego bez szwanku. Już nie będziemy się bać i nie stracimy zimnej krwi jak będzie trzeba komuś pomóc. Po tylu emocjach i po dniu pełnym wrażeń, udaliśmy się do łóżek. Całuski z Wisły przesyłają wasze dzieci.

19 stycznia - piątek

W zasadzie ostatni dzień obozu (jutro od rana już tylko pakowanie i wyjazd do domu). Natomiast dzisiaj rano niespodzianka – po wichurach i burzach nocnych, brak prądu w całym ośrodku, ale włączone zasilanie awaryjne pozwoliło nam rozpocząć dzień bez zmian. No może z jedną małą zmianą – nie było gimnastyki bo wiatr rano jeszcze nie ustał do końca i strach było wychodzić na zewnątrz - niektórzy z nas mogli by odfrunąć. Po rannym posiłku wyjazd na kolejną wycieczkę. Zaczęliśmy od wizyty w Ośrodku Edukacji Ekologicznej w Istebnej. Tam obejrzeliśmy ekspozycję ukazującą florę i faunę beskidzkich lasów. Można było zobaczyć z bliska groźnego wilka, jelenia z potężnym porożem, sarnę, rysia, dzika, lisa, żbika, zająca, sowę, głuszca. Wszystko wkomponowane w tło pięknych gór Beskidu Śląskiego i dostojnych świerków. Wysłuchaliśmy również kompozycji słowno – muzycznej, prezentującej odgłosy zwierząt i śpiew ptaków. Pokaz zrobił wrażenie na wszystkich była cisza jak makiem zasiał. Potem przejazd do Koniakowa i wizyta w Chacie Kawuloka. Tam wysłuchaliśmy opowieści na temat życia i zwyczajów w tym regionie. Wszystko to opowiadał nam potomek gospodarza kurnej chaty, gdzie się odbywało spotkanie. Pokazał nam również różne instrumenty na których wykonywał utwory w większości nam dobrze znane. Wszystkie opowieści były piękną gwarą. Potem odwiedziliśmy jedną z koniakowskich koronczarek. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że zrobienie jednej serwety na stół może zająć nawet parę lat. Większość z nas dzisiejszego dnia postawiła sobie za punkt honoru aby wydać wszystkie pieniądze, które jeszcze mieliśmy w portfelach. Mamy więc spory zapas ciupag góralskich, pukawek, piszczałek, figurek, garnuszków, szkatułek, serwetek koronkowych itp. Możecie liczyć na hojne prezenty od nas – ale ciiii to musi być niespodzianka!!! Na zakończenie dnia pojechaliśmy do pobliskiej szkoły aby na Sali gimnastycznej rozegrać Olimpiadę Sportową. Wypompowani na maksa wróciliśmy do ośrodka i po szybkiej kąpieli posnęliśmy od razu. P.S. Aaa!!! i oczywiście jutro nie zapomnijcie nas odebrać o godzinie 16.00 na ul. Reymonta. Będziemy czekać…. Dalsze wieści i echa obozowe już jutro.

POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ