P O W R Ó T

NA

S T R O N Ę

G Ł Ó W N Ą

Dom Wczasowy
"Częstochowa"
Korbielów, ul. Beskidzka 15

tel: (033) 863 45 45


OBÓZ REKREACYJNO-JĘZYKOWY W KORBIELOWIE
Termin 23 czerwca - 6 lipca 2007

Poniżej kronika wyjazdu

23 czerwca (sobota)

Po szczęśliwej podróży dotarliśmy do pięknie położonego ośrodka „Częstochowa” i rozlokowaliśmy się w 12 pokojach. Kolejny raz okazało się, że nasi rodzice chyba zaplanowali dla nas pobyt dłuższy niż 14 dni, świadczy o tym ilość bagaży. Po smacznym obiedzie zwiedziliśmy najbliższą okolicę, potem zabawy na boisku i huśtawkach. Po wspólnych zabawach integracyjnych „zmuszono” nas do wysłuchania nudnych regulaminów, nakazów, zakazów i propozycji. Wieczorem odbyło się pierwsze „Spotkanie Europejskie”. Otrzymaliśmy firmowe żółte podkoszulki, segregatory do pracy i inne gadżety. O godz. 22.00 „poszliśmy spać”.

24 czerwca (niedziela)

Zaplanowana na godz. 8.15 pobudka nie powiodła się. Nasze ranne ptaszki rozpoczęły dzień z 2 godzinnym wyprzedzeniem. Przed południem byliśmy na mszy św. dla dzieci (tym razem mieliśmy szczęście bo kościół jest na drugiej stronie ulicy). Później poszliśmy na spacer, korzystając z uroków pięknej pogody. Od dzisiaj rozpoczęliśmy już zajęcia z j. angielskiego w 3 grupach zaawansowania. Wymiennie z „edukacją europejską” dziś udało nam się umiejscowić Ziemię w układzie słonecznym oraz poznać rozmieszczenie na kuli ziemskiej kontynentów i oceanów. Po niedzielnym rosole i pysznym kurczaku nastąpiła długo oczekiwana cisza poobiednia (zwłaszcza dla rannych ptaszków). Dzisiaj bojowym zadaniem było stworzenie wizytówek naszych pokoi. Popołudniu same przyjemności: zajęcia na basenie, oraz sportowo – rekreacyjne w ogródku – nareszcie piła!!! Wieczorem hucznie obchodziliśmy imieniny Jana, były pląsy, śpiewy i zabawy. Zgodnie z rozpiską w harmonogramie dnia byliśmy w łóżkach o 21.30.
CIEKAWE JAK BĘDZIE WYGLĄDAŁA JUTRZEJSZA POBUDKA.

25 czerwca (poniedziałek)

Przed południem zajęcia w grupach z: I tak wymiennie aż do obiadku.
Po pysznym obiedzie i ciszy poobiedniej dzięki sprzyjającej aurze mogliśmy spędzić czas w ogródku, na boisku i na basenie. Po kolacji zajęcia w ramach spotkań z kulturą regionu o tematyce „bibułkarstwo”. Poznaliśmy różne techniki zabawy papierem. Każdemu z nas udało się wykonać pojedyncze kwiaty różnych gatunków. Zabawa „angielskim słowem” dotyczyła tematu „wakacje”. Jedni „udali się w góry”, inni „wypoczywali nad morzem”. Efektem końcowym były wykonane plakaty opatrzone licznym angielskim słownictwem. Kolejny dzień obozu minął bardzo przyjemnie.

26 czerwca (wtorek)

Dzisiaj obudził nas ulewny deszcz, który padał całe przedpołudnie. Wybawiło nas to od codziennej porannej gimnastyki. Po śniadaniu poranne porządki, no i biegiem na zajęcia. Wszystkie trzy grupy A, B i C wymiennie zgłębiały wiedzę z j. angielskiego oraz „edukacji europejskiej”. Poznaliśmy symbole Unii Europejskiej, wykonaliśmy flagi i uporządkowaliśmy „euro-segregatory”. Po obiedzie zajęcia na basenie, hura – godzina szaleństwa. Na kolację jak zwykle „drugi obiad” (na ciepło). W ramach zajęć „zabawa angielskim słowem” - poznawaliśmy zwierzaki. Podsumowaniem zdobytej wiedzy były kalambury pod hasłem „animals”, w których walczyły ze sobą cztery drużyny. Na zakończenie kolejnego udanego dnia wytęskniona dyskoteka a raczej rewia mody, fryzur i pokaz profesjonalnego makijażu – (na szczęście Julka M. miała wszystkie potrzebne kosmetyki, a jej mama zabezpieczyła dostateczną ilość sukienek, aby skorzystała reszta dziewczynek).

27 czerwca (środa)

Dziś mimo, że obudziliśmy się przed oficjalną pobudką wszystkich trzeba było wyciągnąć z łóżek. Przyczyną tego była pochmurna, senna aura. Na szczęście zanim dopełniliśmy porannych obowiązków (mycie, porządki, śniadanie), zaświeciło dla nas piękne słonko. Korzystając z pięknej w marę pewnej pogody wyruszyliśmy na przedpołudniową pieszą wycieczkę przez Korbelów Górny pod Weskę. Dopiero dziś tak naprawdę poczuliśmy, że spędzamy wakacje na wsi. Była okazja poszaleć na łąkach, pograć w „berka” między snopkami siana i upleść wianki z polnych kwiatów. Obcowanie z naturą jest naprawdę piękne, ale najważniejsze aby w drodze powrotnej zahaczyć o cywilizację (czytaj: sklep). Po tym 3,5 godz. spacerze naprawdę czekaliśmy na ciszę poobiednią. Szybko zregenerowaliśmy swoje siły, aby wziąć udział w popołudniowych zajęciach na basenie, zajęciach z j. angielskiego, na których w poszczególnych grupach zaawansowania przygotowywaliśmy programy artystyczne związane z tematem dzisiejszego dnia: „muzyka”. Wieczorna zabawa angielskim słowem przerodziła się w festiwal piosenki angielskiej. Wszystkie występy spotykały się z ogromnymi owacjami. Byliśmy tak rozśpiewani, że na koniec dnia odśpiewaliśmy wszystkie piosenki z naszego „Euro - dzieciakowego” śpiewnika.

28 czerwca (czwartek)

Kilka dni musieliśmy czekać na to aby poranek rozpoczął się intensywną gimnastyką, a wszystko dlatego, że już na rozgrzewce dowiedzieliśmy się, że hasłem dzisiejszego dnia jest „SPORT”. Na programowych zajęciach przedpołudniowych okazało się, że P. Małgosia (pani od j. angielskiego), też została wtajemniczona w tematykę dnia i angielski był również „sportowy”.

W ramach „edukacji europejskiej” po wcześniejszych zajęciach wprowadzających wyruszyliśmy w podróż na największą spośród europejskich wysp. Odwiedziliśmy Wielką Brytanię. Mnóstwo materiałów przybyło nam w segregatorach, a tu okazało się, że to dopiero początek podróży. Popołudniu, mimo rozpiski w planie dnia i planowanych konkurencji sportowych – szybka zmiana planów.
Gra terenowa „literki”. Każda z ośmiu drużyn miała odnaleźć rozrzucone po najbliższej okolicy maleńkie literki tworzące jak się potem okazało hasło: „EURODZIECIACZKI” – nie było łatwo!!! Wymyśliliśmy różne strategie działania – z różną skutecznością. Na szczęście na basenie ładna pogoda nie jest nam potrzebna i zaplanowana „Olimpiada sportów wodnych” odbyła się zgodnie z planem. Oprócz poważnych konkurencji pływackich miał miejsce pokaz skoków do wody (ale była frajda). Dzień sportowy zakończył się zajęciami ruchowymi z instrukcjami w j. angielskim i kalamburami o tematyce sportowej. A potem szybko idziemy spać, bo jutro jedziemy do Żywca.

29 czerwca (piątek)

Dzisiaj rano wyruszyliśmy na autokarową wycieczkę z przewodnikiem do Żywca i Węgierskiej Górki. W Żywcu zobaczyliśmy pięknie położony amfiteatr, w którym odbywają się przeglądy artystyczne zespołów regionalnych i położony obok niego stadion łucznictwa. Następnie spacerkiem przez Park Zamkowy doszliśmy do Zamku, gdzie udało nam się wysłuchać fragmentów koncertów orkiestr dętych. Niektórym z nas sprzyjało szczęście, bo w drodze do toalety napotkaliśmy braci Golców, którzy zgodzili się po krótkiej rozmowie rozdać nam autografy. Później zwiedziliśmy Rynek Żywiecki gdzie wysłuchaliśmy hejnału (zgodnie stwierdziliśmy, że nasz jest ładniejszy). Z Żywca udaliśmy się do Węgierskiej Górki, gdzie zwiedziliśmy jeden z pozostałych po II wojnie światowej fortów o nazwie „Wędrowiec”. Od Pana przewodnika wysłuchaliśmy skróconej lekcji historii, z której dowiedzieliśmy się, że miejscowość Węgierska Górka jest nazywana: Westerplatte Południa. Do ośrodka wróciliśmy na spóźniony obiad. Zaraz po ciszy wymiennie odbyły się zajęcia na basenie oraz „edukacja europejska” – ciąg dalszy wiedzy o Wielkiej Brytanii. Po kolacji okazało się dlaczego panie udały się w ciągu dnia na pocztę. Wieczorne zajęcia z j. angielskiego poświęciliśmy na napisanie pocztówek do rodziców (uczcie się języków – pozdrowienia będą po angielsku). Po pełnym wrażeń dniu wytęskniona cisza nocna.

30 czerwca (sobota)

Rano przywitało nas piękne słońce. Zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy na pobliską łąkę na zajęcia sportowo rekreacyjne. Były różne konkurencje: przeciąganie liny, gry i zabawy z piłką, wyścigi rzędów, ogólnie wesoło i zabawnie. Kolejnym punktem dnia było drugie już spotkanie z kulturą regionu. Zajęcia na hali związane z wypasem owiec. Dowiedzieliśmy się wiele ciekawych rzeczy. Popołudniu zajęcia tematyczne: j. angielski, „edukacja europejska” (tym razem poznawaliśmy kolejną z wysp: Irlandię). Zabawa angielskim słowem to quiz wiedzy z różnych dziedzin, a wieczorem zajęcia ruchowe – tańce świata. W nawiązaniu do Wielkiej Brytanii tańczyliśmy walca angielskiego oraz angielski taniec dworski przełomu XVII i XVIII wieku. Wszyscy czekamy na niedzielę, bo jutro nie będzie gimnastyki.

1 lipca (niedziela)

Hurra!!! Dzień bez gimnastyki! Po śniadaniu poszliśmy do kościoła. Tym razem ksiądz skierował do nas – wczasowiczów kilka ciepłych słów (w tych żółtych jednakowych koszulkach trudno nas było nie zauważyć). Po mszy św. Obiecany spacer na lody. Popołudniu w ramach zajęć europejskich, odwiedziliśmy „zieloną wyspę”. Bardzo szczegółowo poznaliśmy zwyczaje, kulturę i symbolikę Irlandii. Na zajęciach z j. angielskiego inscenizowaliśmy zabawne historyjki. Z okazji niedzieli było trochę więcej czasu niż zwykle na zajęcia sportowe. Chętni (zapaleni piłkarze obydwu płci) rozegrali mecz w piłkę nożną. Pozostali korzystając z pięknego, ciepłego wieczoru urządzili sobie w ogródku „kocykowy piknik”. Było bardzo miło. Później przenieśliśmy się do sali dyskotekowej, gdzie wieczorną zabawę rozpoczęliśmy nauką tańca z różnych stron świata, a zakończyliśmy szaloną dyskoteką. Szybko poszliśmy spać, bo panie straszyły nas jutrzejszą wyprawą na Pilsko.

2 lipca (poniedziałek)

Po śniadaniu otrzymaliśmy suchy prowiant na obiecaną wczoraj całodniowa wycieczkę. Szybko okazało się, że nasze panie nie żartowały. Górska wyprawa na Halę Miziową obfitowała w przepiękne widoki i ostre podejścia. Na szczęście pan przewodnik doskonale dostosowywał do nas – krakowskich dzieci samochodowych. Niemniej jednak stanęliśmy na wysokości zadania i po 3,5 godz. wdrapaliśmy się pod schronisko, skąd mogliśmy podziwiać przepiękną panoramę Beskidu. Pani Małgosia nie odpuściła nam zajęć z j. angielskiego. Tym razem tematycznie były one związane z przyrodą. Musieliśmy rozpoznawać otaczające nas roślinki i nazywać je po angielsku. Okazało się, że angielski to pestka – tylko kto by wiedział jak to się nazywa po polsku i dlaczego wszystkie listki są tak bardzo do siebie podobne. Znowu okazało się, że wbrew naszym przypuszczeniom, w lesie nie rosną choinki tylko drzewa iglaste. Po półgodzinnym „odpoczynku” badaczy przyrody, wyruszyliśmy w drogę powrotną. Dla urozmaicenia pan przewodnik poprowadził nas inną drogą wiodącą przez zimowe trasy narciarskie. Śniegu niestety nie było, bo pokonalibyśmy tę trasę znacznie szybciej na nartach niż ostrożnie stąpając ze stromizn. Rekompensatą morderczej wędrówki były polany borówek. Udało nam się usmarować całe buzie i ręce. Farba zniknęła dopiero po kąpieli na basenie. Naszym paniom chyba wydawało się, że jesteśmy zmęczeni, ale nadchodząca burza naładowała nasze akumulatory błyskawicznie. Do łóżek poszliśmy dopiero wówczas, gdy panie wspomniały o jutrzejszej wycieczce, a wczorajsze proroctwa się sprawdziły.

3 lipca (wtorek)

Dziś kolejna wycieczka. Wyruszyliśmy zaraz po śniadaniu do Porąbki, na kolejną autokarową wycieczkę z przewodnikiem. Zaczęliśmy od zwiedzania elektrowni wodnej. Obejrzeliśmy film edukacyjny oraz plansze i makiety, z których dowiedzieliśmy się jak to się dzieje, że ze „spadającej” wody powstaje prąd. Następnie udaliśmy się do aeroklubu u podnóży Góry Żar, gdzie obejrzeliśmy różne typy szybowców (Puchacz, Pirat itp.) oraz samoloty holujące. Można było również osobiście zasiąść za sterami szybowca (szkoda, że stojącego na ziemi). Przeszliśmy również przyspieszony kurs obsługi spadochronu. Następnie udaliśmy się kolejką szynową na szczyt Góry Żar, skąd podziwialiśmy przepiękną panoramę gór i rozkoszowaliśmy się widokiem licznych rozlewisk wodnych. Udało nam się również dojrzeć główny zbiornik elektrowni. Widać było również startujące i unoszące się ponad naszymi głowami szybowce. Niektórzy z nas wyszaleli się na „Kubusiowym stoku”, zjeżdżając na pontonach. Po zjeździe w dół i spacerze przez łąki, udaliśmy się do ośrodka na obiad. Po pysznym obiadku poszliśmy na basen. W ramach wieczornych zajęć edukacji europejskiej dokończyliśmy tematy związane z Irlandią, oraz radośnie na zakończenie zajęć odśpiewaliśmy wszystkie poznane na obozie piosenki. Po tym wszystkim (jakby jeszcze mało wrażeń) krótki teścik z j. angielskiego i wreszcie do łóżek na zasłużony odpoczynek...

5 lipca (czwartek)

Dzisiaj już przedostatni dzień obozu. Czas leci bardzo szybko. Po śniadaniu pojechaliśmy do stadniny koni, jednak nie było nam dane na nich pojeździć, bo strasznie się rozpadało i mogliśmy tylko podziwiać koniki z daleka, stojąc pod daszkiem. Po powrocie do ośrodka zjedliśmy pyszny obiadek i po krótkim odpoczynku zebraliśmy sie wszyscy na ostatnich „euro-dzieciakowych” zajęciach. Panie podsumowały wszystkie konkursy, rozdały nam nagrody i dyplomy. Wszyscy bardzo się cieszyliśmy. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia. Pożegnaliśmy także niektóre dzieci wyjeżdżające wcześniej z obozu. Po kolacji każda grupa przedstawiła krótkie, zabawne przedstawienia w języku angielskim. Bisom nie byłoby końca, ale przypomnieliśmy sobie, że mamy mieć ostatnią obozową dyskotekę, więc pognaliśmy na dół czynić do niej przygotowania. Po dyskotece już tylko spanko. Niektórzy nawet się nie myli.

6 lipca (piątek)

Ostatni dzień. Zaraz po śniadaniu zaczęliśmy się tzn. Panie zaczęły nas pakować. Zajęło nam to chwilę, bo kompletnie nie mogliśmy sobie przypomnieć, które rzeczy są nasze. No ale w końcu się udało. Zapakowaliśmy sie do autobusu i wróciliśmy do domku.

POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ